Zurych Langstrasse - ulica spod ciemnych gwiazd


Dziś jestem w Casablance. To miejsce, w którym bywam. Urządzone nieco surowo, choć bardzo klimatycznie, wyposażone w proste stoły i fotele, które bardziej przypominają Amerykę z początku lat sześćdziesiątych, niż kawiarnię w ekskluzywnym, europejskim mieście. Znajduje się tu też  uroczy barek a w nim kawa, kawa, kawa i kawa. Tak. Odkąd mieszkam w Zurychu uraczyłam się tam, jak dotąd, czterema kawami. Oczywiście nie pod rząd. Jak już wspomniałam, w Casablance bywam. I tak, lubię kawę.

Lubię też chodzić po mieście z moim Canonikiem i razem z nim łapać rzeczywistość, która mi wpadnie w oko, zaś jemu w obiektyw. A zuryska Langstrasse, przy której mieści się Casablanca, nadaje się do tego idealnie.


Z początku dochodziły mnie słuchy, że Langstrasse to miejsce dla hipsterów. Ale odkąd mieszkam w Zurychu nie widziałam tu nigdy żadnego. Bo taka prawda, Szwajcaria to non-hipster land (chyba, że ktoś z was widział? Poprawcie mnie, jeśli się mylę). Szybko jednak dotarła do mnie kolejna informacja: chcesz się zabawić, idź na Langstrasse. I to już był konkret.


Langstrasse znajduje się w przeważającej części w czwartej dzielnicy Zurychu. To miejsce rządzące się po zmroku swoimi prawami, bogato zaopatrzone w różnorodne bary, puby, różnego rodzaju kluby, sklepy z szeroko pojętym asortymentem i restauracje. Kiedyś wylęgarnia prostytutek (w Szwajcarii jak najbardziej legalnie), dziś wielokulturowe skupisko mieszkańców oraz bywalców mających najczęściej na pieńku z policją. Jednym słowem: niebezpiecznie. Ale oczywiście, jak na pełnowartościową okolicę przystało, nie brakuje tu również szkoły i przedszkola.

Będąc na Langstrasse i w jej okolicach można łatwo zapomnieć, że to miejsce jest częścią Zurychu. Tu nie słychać bicia dzwonów, kamieniczki nie są wyszorowane na glanc, nikt nie poleruje ulicy, no chyba, że dozorca w szkole, żeby chociaż dzieci miały czysto. Spacerując wzdłuż ponurych budynków, zatrzymuję wzrok na wystawie z zegarkami. Oho, Langstrasse się stara. Uważam jednak, że kilka "rolexów" za szybą nie jest w stanie nadrobić wybitych okien w co drugim budynku przez protestujących pewnej zimowej nocy radykalistów, czego naocznymi świadkami byli kiedyś moi znajomi. Powtórzę to raz jeszcze, jednym słowem: niebezpiecznie.

Naturalnie, świat jest światem, a my jesteśmy tylko ludźmi. I takie Langstrasse mnożą się we wszystkich krajach. Ale Zurych to przecież jedno z najbardziej ekskluzywnych i najbezpieczniejszych miast na świecie. Wszystko pięknie, wszystko cacy. A tu proszę, taka wtopa.

 

Trochę Was postraszyłam tym Langstrasse, chociaż oczywiście w obliczu innych miast i krajów, taka ulica to żadna sensacja. Póki co jednak nie spieszy mi się, żeby rzucać się w wir tego świata z moim Canonikiem po zmroku. Za to udaje mi się uchwycić parę ciekawych momentów z życia ulicznego w świetle styczniowego przedpołudnia.









I oczywiście, moja droga Langstrasse, nie chcę cię demonizować, bo masz w sobie też miejsca z czystym sumieniem, dobrą muzyką i miłą atmosferą. Takie jak na przykład moja Casablanca.



Warto wiedzieć
Café Casablanca - kawiarnia/bar
Adres: Langstrasse 62, Zurych
Ceny:
- kawa: 4,60chf
- kanapka: 6chf
- minimalistyczna mufinka: 2chf
Zalety:
- miła obsługa,
- prosty, klimatyczny wystrój,
- stoliki wystawione na zewnątrz w styczniu,
- ludzie siedzący przy stolikach i pijący kawę na zewnątrz w styczniu.

Share this:

CONVERSATION

2 komentarze: