Stille-Nacht-Kapelle i melodia z Solnogrodu
Jest grudzień. Śpiewam świąteczne piosenki. Z moimi melodiami, miesza się jedna, tajemnicza,
nieznana: melodia z Solnogrodu. Austria mi śpiewa, Austria mnie woła, więc muszę się z nią
zobaczyć (klik). I tak jak Wam wspominałam, mam tam coś do załatwienia. Kiedy już jestem w Solnogrodzie, wsiadam do pociągu i jadę nim do Oberndorf bei Salzburg. To mała wioska, na pierwszy rzut oka nic ciekawego. Jest sobota, późna godzina. Sklepy pozamykane, ulice puste. Docieram nad rzekę Salzach, z której rozpościera się widok na ciszę i spokój.
W 1818 roku podczas pasterki w tej małej miejscowości po raz pierwszy odśpiewano kolędę Cicha Noc. Słowa tej piosenki napisał austriacki ksiądz Joseph Mohr, a melodię skomponował organista Franz Gruber. Kolęda została wykonana przez autorów przy akompaniamencie gitary, ponieważ organy w kościele w Oberndorf odmówiły posłuszeństwa. Prosta zarówno w tekście jak i melodii piosenka spodobała się mieszkańcom wioski. Dziś znana jest na całym świecie i jest śpiewana w ponad 300 językach i dialektach.
Kościół Św. Mikołaja, w którym po raz pierwszy odśpiewano kolędę, już nie istnieje. Na jego miejscu mieszkańcy Oberndorf wybudowali kaplicę, która stała się symbolem tej pieśni i upamiętnieniem tamtych wydarzeń. Stille-Nacht-Kapelle. Kaplica Cichej Nocy. Do niej właśnie zmierzam. Widziałam ją wcześniej na zdjęciach. Kaplica, jak kaplica. Gwiazdy, śnieg, cisza dookoła. Nie do końca wiem, czemu niosą mnie tam nogi, ale skoro już niosą, to niech niosą. Przekonam się, czy warto.
Wrzawa ludzkich głosów, tłum obcych sylwetek w blasku świątecznych dekoracji, zapach grzanego wina. Jestem na miejscu. Otacza mnie mini-jarmark świąteczny, sprzedawcy, świecidełka, Glühwein i rozbawieni turyści. Jest też i moje Stille-Nacht-Kapelle. Kaplica wygląda tak samo jak ta, którą widziałam na zdjęciach, z tą różnicą, że tuż pod drzwiami banda rozkrzyczanych nastolatków rzuca się sztucznym śniegiem a dookoła panuje dużo świateł i jest za jasno na jakiekolwiek gwiazdy. Jak zwykle w takich sytuacjach staram się nie zwracać uwagi na przeciwieństwa losu i znaleźć w tym miejscu to, czego naprawdę szukam. A czego szukam?
Wśród gwarnego jarmarku docierają do mnie dźwięki niemieckiej kolędy. Dopiero teraz zauważam, że pomiędzy budkami rozłożona jest mała scena, na której siedzi pan w szarych włosach i śpiewa, przygrywając sobie na gitarze. Vom Himmel hoch, o Engel kommt... Tuż pod sceną grupka dzieci, siedzi i przysłuchuje się uważnie śpiewającemu panu. Potem zmiana repertuaru: słychać radosne Go, tell it on the mountain, pan daje czadu, a dzieciaki jak na komendę tańczą i skaczą, wypełniając radością i energią przestrzeń pod sceną. To wspaniała publiczność, dziękuję. Aż mi się trudno skoncentrować - mówi uśmiechnięty pan w szarych włosach w przerwie między kolejną piosenką, po czym rozpoczyna wstęp do Feliz navidad, które również zostaje wyskakane i wytańczone przez dzieci.
Stoję tak i jako jedna z niewielu przyglądam się całemu widowisku. Inni zajęci są grzanym winem i sztucznym śniegiem. Tymczasem hasające w rytmie Feliz navidad dzieciaki wynagradzają mi brak gwiazd i tą wrzawę ludzi, która zagłusza spokój cichej nocy. Ten melodyjny, ruchomy obrazek napawa mnie poczuciem satysfakcji i spełnienia. To jest właśnie moja roztańczona melodia z Solnogrodu, pełna energii i radości. Warto podążać za tym, co nas woła.
Wśród gwarnego jarmarku docierają do mnie dźwięki niemieckiej kolędy. Dopiero teraz zauważam, że pomiędzy budkami rozłożona jest mała scena, na której siedzi pan w szarych włosach i śpiewa, przygrywając sobie na gitarze. Vom Himmel hoch, o Engel kommt... Tuż pod sceną grupka dzieci, siedzi i przysłuchuje się uważnie śpiewającemu panu. Potem zmiana repertuaru: słychać radosne Go, tell it on the mountain, pan daje czadu, a dzieciaki jak na komendę tańczą i skaczą, wypełniając radością i energią przestrzeń pod sceną. To wspaniała publiczność, dziękuję. Aż mi się trudno skoncentrować - mówi uśmiechnięty pan w szarych włosach w przerwie między kolejną piosenką, po czym rozpoczyna wstęp do Feliz navidad, które również zostaje wyskakane i wytańczone przez dzieci.
Stoję tak i jako jedna z niewielu przyglądam się całemu widowisku. Inni zajęci są grzanym winem i sztucznym śniegiem. Tymczasem hasające w rytmie Feliz navidad dzieciaki wynagradzają mi brak gwiazd i tą wrzawę ludzi, która zagłusza spokój cichej nocy. Ten melodyjny, ruchomy obrazek napawa mnie poczuciem satysfakcji i spełnienia. To jest właśnie moja roztańczona melodia z Solnogrodu, pełna energii i radości. Warto podążać za tym, co nas woła.