Prawdziwy tytuł unicestwiłby efekt zaskoczenia czytelnika

Kilka dni temu w domu mój wzrok zatrzymuje się na książce do ćwiczeń dla zerówkowicza. „Mały Filipin i Telegrafik” – pisze wielkimi literami na stronie, na której otwarta jest książka. „O proszę!” – Myślę sobie. - „To oni mają książki w różnych językach i nawet po polsku? Ciekawe, o czym jest ta
historyjka.” Kiedy jednak podchodzę bliżej, okazuje się, że to tak naprawdę Måla Filipen i trafiken”. Czyli pomaluj Filipa na drodze. Po szwedzku.

Homesick za Polską! Kiedy dookoła fiński i szwedzki, kiedy na obiad raki i łosie, kiedy Muminki się cieszą radością i życiem - ja mam homesick za Polską. Każdy, kogo mijam w sklepie, mówi po polsku. Dopiero po jakimś czasie polski zamienia się w fiński. Na ulicach widzę znajome twarze. Dopiero po chwili zamieniają się w fińskie. W supermarkecie mijam pomidory, których wizytówka dumnie głosi, że są pomidorami z Polski. Dopiero po chwili okazuje się, że… naprawdę są pomidorami z Polski! 

Jeszcze nie zwariowałam. Mój mózg (haha!) męczy się, bo codziennie musi mówić po szwedzku i po angielsku, w dodatku uczy się fińskiego, a jakby tego było mało, bloga pisze po polsku. Tęsknota za normalnością włącza się więc podświadomie i mimowolnie.No bo przecież Polska jest OK. Ale mimo wszystko przyznaję się, że kiedy ktoś mnie pyta o Nią, pierwsze co zawsze nasuwa mi się na myśl, to historia pewnego Hindusa, który jeździł rowerem przez cały świat i ukradziono mu go dopiero... tak. W naszej polskiej Warszawie :)

Share this:

,

CONVERSATION

3 komentarze:

  1. Matko, jak tam jest pięknie : > RAKI I ŁOSIE?!!! To w ogóle dozwolone?! : )
    W Polsce nic ciekawego, nie ma za czym tęsknić ;p

    OdpowiedzUsuń