A story of (s)Tallin!

Nie tak dawno temu, 20 sierpnia 1991 roku do Tallina, stolicy Estonii, przyjechała Sinead o’Conor, aby  zaśpiewać Estończykom „Nothing compares to you”. Do koncertu nigdy nie doszło, ponieważ był to dzień, kiedy Estonia, jako pierwszy kraj związkowy ZSRR odzyskała niepodległość.  Dwadzieścia lat później Sinead wciąż jest w formie, przyjeżdża do Tallina i tym razem udaje jej się
zaśpiewać na plaży Pirita dla tysięcy Estończyków, w ramach obchodów dwudziestolecia odzyskania niepodległości. „Songs for freedom”, festiwal o patriotycznych zapędach, na którym mam okazję być podczas mojego krótkiego pobytu w Tallinie, jest ogromnym przeżyciem. A Estończycy? Są dobrym
narodem, idącym z duchem czasu, dumnym ze swojego wielkiego postępu, jaki uczynili przez te dwadzieścia lat.  

Mieszkańcy tego malutkiego kraju mówią tajemniczym językiem, najbardziej podobnym do fińskiego, gdzie „kinga” znaczy tyle co „but”, a „terviseks!” to nasze polskie „zdrowie!”.  Z angielskim bywa różnie, ale przeważnie wśród ludzi do 50 roku życia nie ma większych problemów. Przeważnie, bo kiedy udając się na koncert chcemy kupić bilety u kierowcy w autobusie, coś jest nie tak. Kierowca słysząc angielski kręci głową z niezadowoleniem i macha ręką w naszą stronę jakby odpędzając nas. Kristi zaczyna mówić po estońsku, ale kierowca słysząc to krzywi się jeszcze bardziej. Już wszystko jasne:  Rosjanin! A jedyny język, jaki zna i akceptuje, to rosyjski. Rosjanie w Tallinie stanowią około 1/3 mieszkańców. To i tak niewiele w porównaniu do innych miejscowości na Wschodzie, gdzie jest ich znacznie więcej!  Czy są problemowi?  Poza tym małym incydentem, i  hordami pijanych Rosjan, których musimy omijać przechadzając się wieczorem wzdłuż Bałtyku, nic niepokojącego nie zauważam. Ale biorąc pod uwagę rosyjską mentalność, myślę sobie, że może bywać znacznie ciekawiej :)

Mimo to w Tallinie nie czuć sowieckiej przeszłości. Gdzieniegdzie można dostrzec proradzieckie zabudowania, ale są one niczym w porównaniu do ulic przepełnionych tradycyjnymi, kolorowymi domami z drewna oraz wielkimi nowoczesnymi budowlany wielkich przedsiębiorstw. Średniowieczne centrum  jest bardzo urokliwe i siłą rzeczy przypomina Kraków. Przez cały dzień można przechadzać się wśród ulic odkrywając za każdym razem nowe zakamarki. Fanom Beatlesów poleca się zwiedzanie starej łodzi podwodnej (mnie niestety  się nie udało). A posiadacze dużej ilości euro mogą kupić sobie na pamiątkę tradycyjne estońskie wyroby z wełny ozdobione w różne wzory, z Muminkami włącznie.

To, co każdemu Polakowi rzuca się od razu w oczy to fakt, że jest bardzo drogo (za taksówkę nocą po mieście płacimy 16 euro!), ale nie oznacza to, że ludzkie ceny są tam na wymarciu. Zakupy można zrobić w Supermarketach sieci Rimi, gdzie całodniowe wyżywienie kosztuje mnie niecałe 3 euro (inna sprawa, że dokarmiali mnie ludzie z CS :)), a na dobry obiad należy koniecznie wybrać się do Kompresora w centrum, gdzie osobiście za 3,80e dostaję ogromnego naleśnika, którego nie jestem w stanie zjeść!
 Ponieważ jestem w Tallinie zaledwie 1,5 dnia, udaje mi się go poznać, tyle ile mi się udaje. Ciekawostką godną zapamiętania jest to , że podobno wśród europejskich państw Estonia zajmuje zaszczytne drugie miejsce pod względem ilości spożycia alkoholu na osobę (na pierwszym miejscu są Czechy  - a gdzie Polacy i Finowie, pytam się???).  Jeśli już o tym mowa, jakbyście przypadkiem byli w Estonii, zdecydowanie polecam Vana Tallin, z zimnym mlekiem – koniecznie! 

Po co ja to wszystko piszę… Bo nudzi mi się na promie z Tallina do Helsinek? A skądże! Przyjeżdżajcie do Estonii! Mała rzecz, nieznana, odległa, jedno wielkie „?” w głowie, kiedy się spogląda na mapę -  a cieszy niesamowicie!
 
Z dedykacją dla Katji :)




 Tradycyjne estońskie wyroby - tak wspaniałe jak i drogie, ale kiedyś na pewno sobie kupię :)


PS przed chwilą minęła mnie pani ze straży promowej na hulajnodze. Nie mam pytań :)

Share this:

CONVERSATION

1 komentarze:

  1. Oh, tam jest nawet moja uliczka! Zbieram się w tej chwili i wyjeżdżam do Tahlina!!
    Ale mi posłodziałaś z notką o rosjanach! ;)

    OdpowiedzUsuń