Miasteczko z czekolady

Od dwóch tygodni mieszkam w Szwajcarii, z postanowieniem na kolejne miesiące. Można powiedzieć, że mi się udało. Fajnie jest czasem pomieszkać tam, gdzie się jeszcze nigdy nie mieszkało. Czy jest na sali ktoś, kto nie lubi czekolady? Zaraz zobaczycie, że udało mi się bardziej niż myślałam.

Na co dzień opiekuję się dziećmi. Jestem au pair. Znowu! Znam imiona wszystkich żółwi Ninja, wiem, że Yoda to równy gość mimo, że nigdy nie oglądałam Gwiezdnych Wojen. Kiedy gram w
piłkę z moimi podopiecznymi w pewnym momencie dociera do mnie najprzyjemniejszy zapach na świecie. Ktoś w okolicy piecze czekoladowe ciasto.
Kiedy robię za panią huśtawkową w parku niedaleko naszego domu znów dociera do mnie najprzyjemniejszy zapach na świecie.
Tak, to na pewno ktoś w okolicy piecze czekoladowe ciasto.
Aż pewnego dnia trafiam na:


W Wallisellen, małym miasteczku "nad" Zurychem, w którym mieszkam, być może ktoś piecze czekoladowe ciasta. Ale przede wszystkim mieści się tu najprawdziwsza fabryka czekolady, której zapach unosi się nad miastem kilka razy dziennie.. Niestety nie można wejść do środka. Najwyraźniej receptura musi być owiana słodką tajemnicą. Albo po prostu właścicielem jest Willy Wonka. Ale, żeby nikomu nie było przykro, jest sklep! 




Nie dajcie się zwieść. Tak naprawdę to bardzo złe miejsce. Ciężko stamtąd wyjść bez kupowania czegokolwiek. Pan, który stoi przede mną w kolejce do kasy robi zakupy za ponad 70 franków (około 270zł). Osobiście też znalazłam coś dla siebie. Miłość od pierwszego wejrzenia:

Share this:

CONVERSATION

2 komentarze:

  1. Cudownie! Zwłaszcza urzekło mnie wejście do sklepu z czekoladą.
    Wygląda jak chatka Baby Jagi!
    Ach, niemal czuję ten czekoladowy zapach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja też czuję ten zapach, mimo, że już dawno tam nie mieszkam :-)

      Usuń