Puszki Duszki
Kiedy ostatnio odwiedzałam Paryż, w pewnym momencie spadło na mnie GPK, czyli Gorączka Potencjalnego Kolekcjonera. Dosłownie, spadło na mnie jak z nieba. Spacerowałam sobie zatłoczonymi ulicami rozglądając się na lewo i prawo, i nagle nastał ten moment. Muszę zacząć zbierać jakiś konkretny rodzaj pamiątek z podróży, muszę zacząć zbierać jakiś konkretny rodzaj pamiątek z podróży, muszę zacząć zbierać jakiś konkretny rodzaj pamiątek z podróży, myślałam sobie. I nic już nie było takie samo. Od tej chwili wchodziłam do każdego sklepu z pamiątkami, który był mi po drodze i nie po drodze. A może pocztówki? A może magnesy na lodówkę? A może kolorowe T-shirty z napisem, które miasto aktualnie się kocha?
A potem uświadomiłam sobie, że to całe GPK to tak naprawdę PnWF (czyli Pic na Wodę Fotomontaż), w mojej głowie podsunięty przez GRPCCNJCP (Głupią Rządzę Posiadania Czegoś Co Nie Jest Ci Potrzebne). Bo przecież ja już coś zbieram. I są to puszki.
Takie puszki nie jak po piwie, ale jak po ciastkach, cukierkach, kawie, czy herbacie. I już od dawna "coś" mi mówiło, że powinnam je zbierać. Kiedyś w podstawówce dyżurny przekręcił moje nazwisko. "Przepraszam, czy jest w tej klasie Karolina Puszka?" O jak się wszyscy śmiali. A teraz Karolina Duszka pisze na blogu Karoliny Duszki, że zbiera puszki, o zgrozo. A oto i one:
Puszka z Muminkami. Kiedy odwiedzałam Polskę i znajomych mieściły się w niej cukierki z Finlandii. Kiedy wracałam do Finlandii i odwiedzałam znajomych, mieściły się w niej cukierki z Polski.
Puszka z Muminkami. Kupiłam, bo było mi smutno i poszłam do sklepu i chciałam coś kupić.
Puszka z francuskim dzieckiem. Dostałam ją od przyjaciółki. Kiedyś będę w niej trzymać suszone banany, ale mogę się mylić.
Puszka po szwedzkich pierniczkach. Z czasów, kiedy Skandynawia wydawała mi się odległym i trudnoosiągalnym rajem, do którego jedyne rzeczywiste wrota mieściły się w Ikei.
Jak dotąd to cała moja kolekcja. Lubię puszki estetyczne, oryginalne, z charakterem i z przeszłością. Niekoniecznie muszą być pamiątką z podróży. A urodziny mam siódmego listopada.
haha : ) okej, Duś! postaram się zapamiętać
OdpowiedzUsuńKin, przypomniało mi się, że przecież zbieram też dziwne nakrycia głowy. Ale to już wiesz, bo sama ganiałaś w nich kiedyś w takim jednym mieszkaniu na Łobzowskiej w Krakowie :)
OdpowiedzUsuń