Pienińskie drogi
Pewnego dnia przyszła do mnie Ajsza i rzuciła magiczne hasło: jedziemy do Szczawnicy.
Skoro świt ruszamy na PKS, gdzie
czeka już na nas bus. W środku czai się specyficzny zapach
autobusów z początku lat dziewięćdziesiątych. Zajmujemy miejsca. Kierowca
odpala silnik, a ja staram się nie rozlać kawy z automatu, którą trzymam w
dłoni. Siedzenia telepią się na wszystkie strony w rytm piosenki Jacksona z
filmu Uwolnić orkę. Jedziemy! (klik)