Cuda w Zurychu
Tego dnia nad rzeką Limmat słońce toczyło walkę z grubą warstwą chmur. Tak bardzo chciało zobaczyć się z wieżami Fraumünster, Grossmünster i Sankt Peterskirche. Chwilami nawet mu się to udawało. Wiatr delikatnie zdmuchiwał liście z drzew i przesuwał te chmury, które jednak nie dawały
za wygraną. Przechodnie spacerowali zatłoczoną Niederdorfstrasse i luksusową Bahnhofstrasse, często zagłębiając się w malownicze uliczki, w których mieściły się kolejne sklepy, kawiarnie i restauracje. Amatorzy architektury zatrzymywali się raz po raz, aby oddać pokłon kolejnej kamieniczce. Pozostali spacerowicze szli przed siebie ocierając czubkiem głów o zwisające z okien
flagi z białym krzyżem na czerwonym tle. Nad Zürichsee łodzie odpoczywały spokojnie, w przeciwieństwie do wiecznie głodnych mew i łabędzi. W oddali majaczyły pasma gór i słynna Uetliberg.
Tak cię zastałam, Zurychu, i takiego będę cię odkrywać.
mniej więcej to samo co Ty w Zurychu, ja robiłam w Poznaniu :)
OdpowiedzUsuńTo czekam na Twoje wrażenia, jestem bardzo ciekawa :-)
OdpowiedzUsuń