Konstancja: wielkie obrady i wielkie zakupy

Sobór w Konstancji. Sobór w Konstancji. No, sobór w Konstancji! Nigdy nie miałam pamięci do dat i wydarzeń. Ale "coś" mi w głowie świtało. Jechałam na północ z "moją" szwajcarską rodzinką, usadowiona między jednym a drugim krasnalem, zmuszona oglądać Lego Movie w czasie drogi, powtarzałam w myślach bez przerwy: sobór w Konstancji.

Nad Jeziorem Bodeńskim, tuż przy granicy ze Szwajcarią, leży Konstancja. Ośrodek uniwersytecki, turystyczny i przemysłowy. Z portem, z którego statki odpływają w stronę szwajcarskich i austriackich Alp. Z cukierniami i kawiarniami, których nie udało mi się zliczyć. Ze Starym Miastem, które podobno nie jest duże, ale wystarczające dla mnie, żeby się pogubić. Z labiryntem kamienic, w którym odnalazłam mima z magiczną kulą, psy wyrzeźbione w piasku, instrument o wdzięcznej nazwie hang, zagłuszający turystyczny szmer i innych ulicznych artystów. A do tego, a może i przede wszystkim, sklepy, sklepiki, wyprzedaże  i butiki (rym!).




Nie na darmo w drodze do Konstancji słowo "sobór" nie dawało mi w spokoju. W latach 1414 - 1418 faktycznie obradowała tu w pocie czoła rzesza biskupów. Efektem tego czteroletniego posiedzenia było między innymi spalenie na stosie czeskiego reformatora, Jana Husa. Co lepsza, wybrano w końcu jednego papieża, a nie, jak to wcześniej bywało, trzech. 

Tak, moi drodzy, to właśnie sobór w Konstancji zakończył schizmę zachodnią. O tym wydarzeniu przypomina wznosząca się w porcie nad Jeziorem Bodeńskim dziewięciometrowa pani o imieniu Imperia, która trzyma w rękach dwóch nagich mężczyzn (cesarz Zygmunt Luksemburski i nowo wybrany papież Marcin V) i jakby tego było mało, obraca się wokół własnej osi. Internety zdradziły mi, że statua nawiązuje do jednego z opowiadań Balzaka a także do faktu, że kiedy w Konstancji obradował sobór, w mieście  przebywało mnóstwo dam lekkich obyczajów. Właśnie takich jak Imperia.

Osobiście byłam przerażona tą panią. Wpatrując się w nią z dziewięciometrowego dystansu miałam wrażenie, że za chwilę się poruszy i zrobi z cesarzem i z papieżem to samo, co Saturn ze swoimi dziećmi na obrazie Francesca Goyi.




Wróćmy jednak do mniej drastycznych rzeczy. Teraz zdradzę wam sekret, tym razem odnoszący się do współczesności. Gotowi? Uwaga! Zdradzam:
Szwajcarzy bywają w Konstancji bardzo często, bynajmniej nie w celach turystycznych. Najczęściej przyjeżdżają z pustym bagażnikiem po to, żeby wrócić z zapasami żywności na najbliższy miesiąc, ubraniami i innymi gadżetami, które w Szwajcarii kosztują dwa razy tyle. Bo oczywiście w Niemczech, a więc również w Konstancji, jest o wiele taniej. Taki psikus. Tylko nie mówcie szwajcarskim supermarketom!

Share this:

,

CONVERSATION

2 komentarze:

  1. Ta ostatnia informacja jest co najmniej kluczowa dla przetrwania studentów w Bazylei :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko dla studentów :) A, jeszcze możesz dostać dostać zwrot VAT, jeśli poprosisz w sklepie o taki zielony papierek (nie wiem, jak on się nazywa, powiedz, że mieszkasz w Szwajcarii i potrzebujesz na zwrot podatku). Przy granicy musisz się udać do celnika po stempel i jeśli w ciągu 6 miesięcy wrócisz do tego samego sklepu z tym ostemplowanym papierkiem, to dostaniesz 19% zwrotu tego, co zapłaciłaś.

    OdpowiedzUsuń