Hej ho! Jesień w Pieninach
Wyjechać i wrócić. To chyba najlepszy sposób na docenienie tego, co mamy. U mnie skutkuje on za każdym razem, kiedy wracam do moich rodzinnych stron. Wprawdzie nie urodziłam się u podnóża Trzech Koron, ale z Nowego Sącza mam do nich naprawdę niedaleko. I bardzo lubię je odwiedzać i chodzić sobie tu i tam po naszych górach i dolinach, i myśleć sobie tylko, jak tu jest pięknie i uroczo.
Mówcie, co chcecie, ale ja wiem, że najpiękniejsza jesień mieszka w Polsce. Może nawet tam, gdzie udało mi się dotrzeć podczas mojej jesiennej przerwy w pracy: w drodze na najwyższy szczyt Pienin, czyli Wysoką. Złota, polska jesień pozostaje dla mnie wciąż zagadką. Może to słońce tak idealnie rzuca swoje światło w naszym kraju, że daje takie piękne, soczyste kolory? Może te nasze liście lecące z drzew są jakieś takie... bardziejsze? Rosjanie (taka tam dygresja) mówią "złota jesień", my mówimy "złota, polska jesień". To musi do czegoś zobowiązywać!
Szwajcarskie drzewa porzuciły już wszystkie liście, których jednak trudno doszukać się pod nimi, bo oczywiście zostały wysprzątane. Świąteczne dekoracje rozgaszczają się na dobre na ulicach i budynkach. Media straszą śniegiem i świątecznymi jarmarkami. Mimo, że nad Szwajcarią niebo nadal jest prawie bezchmurne, a temperatura iście wiosenna, wiem, że to już ostatni dzwonek, żeby nacieszyć jedną z moich czterech ulubionych pór roku. I Wy też się nacieszcie jesienią w polskim wydaniu (i słowackim, ale widzianym z polskiej perspektywy, w przypadku dwóch ostatnich zdjęć).
Najgorsze, że aparat nigdy nie odda tego w pełni tak, jak widzi te wszystkie kolory ludzkie oko...
OdpowiedzUsuńDlatego trzeba ruszać się z domu a nie samymi zdjęciami żyć! :)
OdpowiedzUsuń